Jan Guz: - Dlaczego zakaz handlu ma dot. tylko sprzedawców? A kierowcy mogą w niedzielę wozić stal?
Szef OPZZ Jan Guz krytycznie o sejmowych pomysłach na handel w niedzielę. Jak mówił w Poranku Radia TOK FM „niezbyt" go cieszy pomysł ograniczeń.- Uważam, że nakazy i zakazy - a szczególnie karanie za pracę - nie są najlepszym pomysłem - ocenił przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. - Dzisiaj sieci handlowe są centrami kultury - są tam kina, restauracje... - wyliczał. - Zakaz dotyczy to tylko jednej branży. Dlaczego kierowcy mają pracować i wozić stal w niedzielę? - pytał Guz.
Łukasz Warzecha: - Zakaz niedzielnego handlu: Hipokryzja, absurd i populizm
- W ciągu dwóch lat rządów PiS mało było propozycji równie pełnych hipokryzji, niespójnych i absurdalnych w swojej istocie jak forsowany przez "Solidarność" i znajdujący posłuch w PiS zakaz handlu w niedziele. Pomijam tu kwestię mojej osobistej niechęci do zawodowych związkowców, a w istocie po prostu pasożytów w rodzaju Piotra Dudy, którzy od lat nie przepracowali uczciwie jednego dnia, tucząc się na związkowych składkach i celując w populizmie, byle uzasadnić swoją wygodną pozycję – pisze publicysta „Do Rzeczy”.
Anna Zalewska: Ustawa o finansowaniu zadań oświatowych to efekt prac zespołu
- To projekt, który od bardzo wielu miesięcy był wypracowywany przez zespół powołany w listopadzie ubiegłego roku przy ministrze edukacji, który składał się z ekspertów MEN, przedstawicieli samorządów i związków zawodowych - powiedziała minister edukacji. Projekt przewiduje m.in. uszczelnienie przyznawania dotacji i zmiany w Karcie Nauczyciela.
Rafał Woś: Biznes ma być wdzięczny pracownikowi. A nie odwrotnie
- Przedsiębiorcę nazywamy bardzo często „pracodawcą”. A więc kimś, kto pracę „daje”. A skoro „daje”, to może i „odebrać”. Inną zbitką dowodzącą tego samego przekonania jest „tworzenie miejsc pracy”. Która to zbitka zbyt często prowadziła u nas do wniosku, że „tworząc miejsce pracy”, biznes przysłużył się dobru wspólnemu. I nie musimy od niego niczego więcej wymagać. Tymczasem z ekonomicznego punktu widzenia to bzdura. Jeśli już mówimy o wdzięczności, to powinny ją okazywać obie strony transakcji. Obie przecież na tej umowie korzystają. Pracownik zarabia i biznesmen też. A można iść jeszcze dalej. I zmierzyć, ile kto faktycznie zarabia.
Wyższe pensje? Naszej konkurencyjności to nie zaszkodzi
Rosnące płace od Budapesztu przez Pragę po Warszawę wcale nie muszą zagrozić konkurencyjności krajów Europy Wschodniej. – Wciąż istnieje „rezerwa" produktywności na Wschodzie, która uzasadnia wzrost płac – mówi Bela Galgoczy, ekonomistka Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych z siedzibą w Brukseli.